1.08.2013

 Warszawa

Jacek Dehnel



Tutaj mieszkali. Tutaj przewracali strony
nut tang na cztery ręce i słuchali kronik

przez radiolę w fornirze ze złotej czeczotki.
Z pokoju do salonu powietrza przechodzi

panna Hela lub Pola w eterycznej sukni,
gdzieś była Felcia czerpie prosto z byłej studni,

a martwe dziecko martwe recytuje nazwy,
wsłuchując się w szelesty bluzki z ektoplazmy.

Tutaj, trochę na lewo od gałęzi lipy,
na środku dwupasmowej, szumiącej ulicy

był kredens, w nim łyżeczki. A dalej spiżarka,
gdzie, bezpiecznie w skorupkach, ułożono jajka,

gładkie i nakrapiane. Potem było życie,
nie było trzech pięter i były piwnice,

a tu, gdzie mnie próbujesz pocałować chyłkiem
odłamek właśnie trafiał trzyletnią dziewczynkę,

a tu, gdzie mnie próbujesz całować ukradkiem,
odłamek właśnie trafiał jej skuloną matkę.


Warszawa, 21 VIII 2004 

z tomiku "Wiersze (1999-2004), 2006

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz