Sierpień
Warszawo moja, wpół miejska, wpół wsiowa
Pełna nas cośmy hurmem z prowincji zjechali
Cośmy się niby myszy przez gruz przegryzali...
Warszawo moja, bezkształtna, surowa
Ani taka – ni siaka. Ciężka jak zakalec
Miasto, gdzie się dzielnica z dzielnicą rozmija
Jak dwa okręty nie wiedzące wcale
Że płyną obok siebie po morzu okrutnym
Które usypia czasem a czasem zabija...
O miasto, moje miasto z twoim świętem smutnym
Kiedy to w wielkiej ciszy się uczymy
Jak się jednoczysz z nami i jak nas zespalasz
Twardziej niżli na kamień...
Kiedy to patrzymy
Jako się pierwsza świeczka w Powązkach zapala
A potem światło za światłem liczymy
Powoli, dokumentnie – żeby się naumieć
Jak żyć w tym mieście rosnącym na trumnie
z tomu „Rok polski”, 1977
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz