2.08.2013

Helena Raszka

 * * *

Noc ma włosy do samej ziemi
a we włosach — gwiazdy.
Gdybym ja miała takie włosy,
musiałbyś mnie pokochać.
Chodziłbyś ze mną skrajem obłoków,
mówił —
moja złota,
złota od gwiazd,
skryjmy się przed codziennością.
A ja bym wplatała w warkocze mroku
twoje uśmiechy —
światła

chroniące przed ciemnością.

WIECZOREM

 Jadwiga Zgliszewska


Wieczorem, gdy wszystko usypia,
odzywa się dziwna muzyka
i lekko, i śpiewnie
rozdzwania się we mnie
i ruchem tanecznym pomyka.

Stu grajków o struny uderza
nut setką, co zamiast pacierza
już zaraz się staną
modlitwą szeptaną
gorąco, żarliwie, najszczerzej.

Wieczorem, gdy iskrzy na niebie
niejeden powabny ogieniek -
drży rosa na trawie
w lękliwej obawie
jak myśl wysyłana do ciebie.

Wieczorem, upojnym wieczorem,
gdy upiór się ściga z upiorem,
bezkresną tęsknotę
do snu swego wplotę
i w szaty dostojne ubiorę.

Nad ranem, gdy bledną już zorze,
gdy noc wkrótce spać się położy -
nadzieja niepewna
do ciebie pobiegła
z pytaniem, czy dalej trwać może.

Miejsce na ziemi

Bogdan Loebl


Często próbuję zajrzeć przez ramię losu
ale nie po to by policzyć linijki
w kartotece mojego przeznaczenia. Nie chcę wiedzieć
ile jeszcze wersetów dzieli mnie od kropki
która niech spadnie niczym kropla deszczu
po zbyt długo trwającym upale

patrząc przez ramię losu pragnę tylko
znaleźć właściwy kierunek. To miejsce na ziemi
w którym ukryty spoczywa skarb mojego ukojenia
miejsce z którego czerpie soki drzewo spokoju

patrząc przez ramię losu pragnę znaleźć
miejsce w którym już byłem albo może będę
kiedy odrzucony ciągle nie pasujący do krajobrazu
przestanę błąkać się niczym woda
która wymknęła się lekkomyślnie ze swojego źródła

i nie może znaleźć do niego powrotnej drogi

Ogród zielony w zimie

Jarosław Iwaszkiewicz


Mój świat jest moi światem
nie mogę go przed wami otworzyć

A gdybym nawet opisał
te posągi dwunastu miesięcy
schowane w gęstej zieleni

to każdy z was zobaczy
inną zieleń
posąg inny
i nie taką zieleń

A gdybym opisał mój smutek
wydałby się śmieszny
i dziecinny

bo mój smutek
jest pełen uroku

jak ogród zielony
w zimie

Spacerologia

Mariusz Lubomski

Andrzej Umiastowski


Chciałem zrozumieć wilka wycie,
Zaszyłem się samotnie w las.
I wiodłem wilkołacze życie,
We wnyki wchodząc raz po raz.,
Chciałem zrozumieć co ptak śpiewa,
Dotykać czasem rąbka chmur,
Przesiadywałem więc na drzewach,
Skończyło się porażką znów.
Minęła naiwności pora,
To było dawno a od wczoraj.

Mam ręce w kieszeniach,
A kieszenie jak ocean
Powoli chodzę i rozglądam się.
Kieszenie jak ocean a ręce mam w kieszeniach,
Dlatego wiem, gdzie żyję, dobrze wiem.
Mam ręce w kieszeniach a kieszenie jak ocean,
Powoli chodzę i rozglądam się.
Kieszenie jak ocean a ręce mam w kieszeniach,
Dlatego wiem gdzie żyję, dobrze wiem.

Była raz chwila uniesienia,
I wchłonął mnie radosny tłum,
Poczułem z ludźmi serca drżenie,
Lecz w oczach ich był tylko lód.
Kiedyś ujrzałem ranną zorzę
i wyciągnąłem do niej dłoń,
Tak blisko byłem głębin morza,
w kałuży tkwiłem jednak wciąż.
Wynik doświadczeń i poznania,
oduczył mnie utożsamiania

Mam ręce w kieszeniach,
A kieszenie jak ocean
Powoli chodzę i rozglądam się.
Kieszenie jak ocean a ręce mam w kieszeniach,
Dlatego wiem, gdzie żyję, dobrze wiem.
Mam ręce w kieszeniach a kieszenie jak ocean,
Powoli chodzę i rozglądam się.
Kieszenie jak ocean a ręce mam w kieszeniach,
Dlatego wiem gdzie żyję, dobrze wiem.

Patrzę na ludzi, z brzegu stoję,
a wielką wodę w piersiach mam.
Zaglądam w lustro ze spokojem,
bo wiem, że to jest światła gram.
Gdy mi gorączka nagle skacze,
w kieszeni mam dla pięści chłód.
Gdy na swojej drodze śmierć zobaczę,
wykrzyczę: ta ma lekki chłód.
A póki co, spacerologia,
to moja jest ideologia.

Mam ręce w kieszeniach,
A kieszenie jak ocean
Powoli chodzę i rozglądam się.
Kieszenie jak ocean a ręce mam w kieszeniach,
Dlatego wiem, gdzie żyję, dobrze wiem.
Mam ręce w kieszeniach a kieszenie jak ocean,
Powoli chodzę i rozglądam się.
Kieszenie jak ocean a ręce mam w kieszeniach,
Dlatego wiem gdzie żyję, dobrze wiem.


Mój świat

Ryszard Mierzejewski

Mój świat mój wielki wspaniały świat
toczący się jak piłka na poniemieckim
podwórku
kopnięty przez chłopca rozbawionego
beztroską młodością
poszybował daleko i wysoko
nad arteriami wielkomiejskiego gwaru
bezimiennego tłumu
szarej codzienności i barwnego święta.

Wyciągam ręce i czekam rozstawiam palce
aby go chwycić wstrzymuję oddech
leci ponad głowami znajomych i bliskich
unosi w zamgloną przyszłość najśmielsze
myśli i marzenia.

Dzisiaj nie jest już tak wielki i wspaniały
spada toczy się dalej na tym samym
poniemieckim podwórku podbity nogą
do góry leci ale
wybija tylko z drażniącym brzękiem
szybę w oknie sąsiada.

Mój mały świat najbliższy i jedyny
dokąd teraz leci
wiedzą o tym jedynie nieuchwytne sny
przepędzane nad ranem
jak beztroskie dzieci grające w piłkę

na starym poniemieckim podwórku.