Powołanie
któż by mógł zapamiętać, że chodzić do kuchni nie trzeba.
W salonie głośni goście rozmawiają do syta,
w kuchni cicho polana dogasają pod płytą.
Gosposia fartuch biały włożyła, odpoczywa beztroska,
Magdalena lampeczkę poprawia przed Matką Boską.
Siedzę na białym stole, warkocz mam potargany,
czytam wpatrzonym we mnie „Tygodnik Ilustrowany”,
Or-Ota i Savitri i nagle głos mi zawisa...
...I wiem, że sama także muszę zacząć wiersze pisać.
Kazimiera Iłłakowiczówna

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz