22.06.2013

U WRÓT DOLINY

Zbigniew Herbert


Po deszczu gwiazd
 na łące popiołów
 zebrali się wszyscy pod strażą aniołów

z ocalałego wzgórza
 można objąć wzrokiem
 całe beczące stado dwunogów
 naprawdę jest ich niewielu
 doliczając nawet tych którzy przyjdą
 z kronik bajek i żywotów świętych

ale dość tych rozważań
 przenieśmy się wzrokiem
 do gardła doliny
 z którego dobywa się krzyk

po świście eksplozji
 po świście ciszy
 ten głos bije jak źródło żywej wody
 jest to jak nam wyjaśniają
 krzyk matek od których odłączają dzieci
 gdyż jak się okazuje
 będziemy zbawieni pojedynczo
 aniołowie stróże są bezwzględni
 i trzeba przyznać mają ciężką robotę

ona prosi
 -schowaj mnie w oku
 w dłoni w ramionach
 zawsze byliśmy razem
 nie możesz mnie teraz opuścić
 kiedy umarłam i potrzebuję czułości

starszy anioł
 z uśmiechem tłumaczy nieporozumienie
 staruszka niesie
 zwłoki kanarka
 (wszystkie zwierzęta umarły trochę wcześniej)
 był taki miły - mówi z płaczem
 wszystko rozumiał
 kiedy powiedziałam -
 głos jej ginie wśród ogólnego wrzasku

nawet drwal
 którego trudno posądzać o takie rzeczy
 stare zgarbione chłopisko
 przyciska siekierę do piersi
 - całe życie była moja
 teraz też będzie moja
 żywiła mnie tam
 wyżywi tu
 nikt nie ma prawa
 - powiada -
 nie oddam

ci którzy jak się zdaje
 bez bólu poddali się rozkazom
 idą spuściwszy głowy na znak pojednania
 ale w zaciśniętych pięściach chowają
 strzępy listów wstążki włosy ucięte
 i fotografie
 które jak sądzą naiwnie
 nie zostaną im odebrane

tak to oni wyglądają
 na moment
 przed ostatecznym podziałem
 na zgrzytających zębami
 i śpiewających psalmy

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz