23.09.2013

Kochać za młodu 

Agnieszka Osiecka 



Kochać za młodu się nie chciało, 

gdy się kochało, to nie dość, 

cóż winne zbyt leniwe ciało, 

cóż winien niełaskawy los? ... 

Nie dosyć człowiek był szalony, 

nie dosyć śmiały, nie dość zły, 

niegotów polec za androny, 

niegotów błądzić pośród mgły. 

Wypić za młodu się nie chciało, 

a gdy się piło, to nie dość, 

cóż winne nazbyt trzeźwe ciało, 

cóż winien zbyt łaskawy los. 

Nie dosyć człowiek był zalany, 

nie dosyć śmiały, nie dość zły, 

niegotów skonać za banały, 

niegotów brodzić pośród mgły. 

Dziś by się piło i kochało, 

gdzieś by się gnało pośród mgły, 

gdyby choć echo zawołało, 

gdyby zapukał ktoś do drzwi, 

dziś by się śniło i cierpiało, 

dziś by się gnało pośród mgły, 

gdyby choć echo zawołało, 

o gdyby, gdyby, gdyby, gdy!

Zupełnie nieznajomej, raz widzianej

Julian Tuwim

Brent Heighton 

...I podejdę na ulicy.
I coś powiem, jak to zwykle...
Ach, to będzie wyglądało
Tak banalnie i tak nikle!

Powiesz pewno : "Proszę odejść!
To bezczelność z strony pana" ...
Ach, i cóż na takie dictum
Ja odpowiem ci kochana?

Ale w końcu się przedstawię
(i pozwolisz, naturalnie!)
I znów powiem coś, co będzie
Brzmiało głupio i banalnie

Później może się okazać,
Żem omylił się troszeńkę,
Może przecież tak się zdarzyć,
Że przeceni się panienkę.

Może jesteś (nie daj Boże!)
Litwoczynką lub husytką,
Ale to by z twojej strony
Było brzydko, strasznie brzydko!

Może jednak jesteś cudną,
Co w mych oczach miłość zgadnie,
Ukochaną, smętną, słodką...
- Ach, jak to by było ładnie!

No i zacznie się rozmowa,
Słowa coraz bardziej szczersze,
Wreszcie powiem, patrząc w oczy:
-"A czy Pani lubi wiersze?"

Strasznie tedy ciekaw jestem,
Co odpowiesz mi , gdy spytam...
Albo : "Wiersze - to me życie"
Albo : "Wierszy... to nie czytam".

I bezstronnym będąc całkiem,
Powiem na to obojętnie:
"Ja tak samo proszę Pani"
I...na niebo spojrzę smętnie.

A nazajutrz przyślę kwiaty
Z kartką: "Tobie ukochana",
Wnet domyślisz się, od kogo,
Później spytasz : "To od Pana?"

Ja zaś będę pogwizdywał
Scherzo-bemol przenajsmętniej,
Powiem: "może"... i umilknę,
I znów spojrzę (lecz namiętniej)...

Potem "może do cukierni?"
Potem "(może) na kolację?"
Będą "achy" i wahania,
Wreszcie przyznasz, że mam rację.

Przy kolacji, jak wiadomo,
Trwałe się zawiera pakta,
Pocałuję (daję słowo!)
Trudno. Alea est iacta.

Zarumienisz się banalnie
I banalnie spuścisz oczy,
Gdy twą kibić gibkobrzozą
Drżące ramię me otoczy.

Jak na pierwszy raz - to dosyć
Cmoknę w rączkę na podziękę.
Będziesz mi już "Ty" mówiła
I będziemy szli pod rękę.

Odprowadzę cię do domu,
Milczeć będzie się po drodze.
Będziesz na mnie spoglądała
W niewysłownej, słodkiej trwodze.

Później...kilka słów zwyczajnych,
Później znowu scena niema.
"A czy mieszkasz sama?"...Rzekniesz:
"Nie , u cioci...Lecz jej nie ma".

Moja cudna moja słodka!
Śnie serdecznej mej tęsknicy!

Żeby jasne gromy biły!!!
Muszę podejść na ulicy!!

Odkryjmy na nowo 

Renata Strug


Uzbrojeni po zęby w gorsety wynalazków
bez przeszkód poznajemy kosmiczne tajemnice
i zdawać by się mogło, że całe nasze życie,
to zdobywanie świata - od brzasku do brzasku...

Pochłonięci bez reszty badaniem materii,
tworzeniem nowych statków do makroedenu
czasem - patrząc przed siebie - nie wiadomo czemu
czujemy się przegranym losem na loterii...

Wszechświat kurczy się nagle do czterech ścian domu,
dziejowe posłannictwo spada z piedestału
i otwiera nam oczy na tę prawdę małą,
że wypłakać swe bóle - też trzeba mieć komu.

Zapomnijmy na chwilę o misjach w przestrzeni,
zrzućmy szyte na miarę sukcesu ubrania;
anielskie, pełne blasku skrzydła u swych ramion
zapomniane - odkryjmy na nowo... wzruszenie.

One - kosmiczne statki - same nas zawiodą
do ciągle niezdobytych planet dla ludzkości;
we wszechświecie współczucia, ciepła i miłości
będą nam przewodnikiem i najbliższą drogą.

Rankiem dla Ciebie 

 Dora Gabe



* * * 

Poranek - 
krwawy wschód
poczęty nocą
zrodzony z świecących mgławic
kosmosu
jaśniejący rozmaitością barw
gwiezdnych gromad - 
dziękuję poranku, 
żeś się do mnie uśmiechnął, 
że rozpoznałeś mnie
w chaosie
własnych narodzin!

MIŁOŚCI MOJEJ MÓWIĘ DO WIDZENIA 

Ernest Bryll

Brent Heighton


Miłości mojej mówię do widzenia
Już zawiadowca dał odjazdu znak
Już peron pusty na co czekać nie mam
Na jaki adres będę listy słał...

Miłości mojej mówię do widzenia
Napiszę kiedyś długi list
jak to umiałem czekać bez wystchnienia
i pod oknem Twym długo być...

Daleko pociąg błysnął latarenką
Jakby gwiazdeczka zajaśniała w mgle
Na tym peronie tak samotnie ciężko
Więc do widzenia – czy spotkamy się...

Miłości mojej mówię powodzenia
Do domu wracam, bo i gdzie
Napiszę albo nie jak dalej żyje się
Ty przecież wszystko już wiesz...

Mnie to czekanie wcale się nie dłuży
Codziennie będę na tej stacji stał
Może powróci kiedyś z tej podróży
Może się znudzi jej daleki świat

Miłości mojej mówię do widzenia
Kiedy powrócisz znajdziesz mnie
Może napiszesz mi, że czasem tęskno Ci
i, że pamiętasz wciąż mnie....

Nie opuszczaj mnie

Jaques Brel*





Nie opuszczaj mnie
każda moja łza
szepcze, że co złe
się zapomnieć da,
zapomnijmy ten
utracony czas,
co oddalał nas
co zabijał nas
i pytania złe
i natrętne tak -
jak? - dlaczego? - Jak?
zapomnijmy je
nie opuszczaj mnie

Ja deszczowym dniem
ci przyniosę z ziem
gdzie nie pada deszcz
pereł deszczu sznur,
jeśli umrę, z chmur
spłynie do twych rąk
światła złoty krąg
i to będę ja,
w świecie ziemskich spraw
miłowanie twe
będzie pierwszym z praw,
królem staniesz się
a królową ja
nie opuszczaj mnie

Nie opuszczaj mnie
ja wymyślę ci
słowa, których sens
pojmiesz tylko ty,
z nich ułożę baśń
jak się serca dwa
pokochały na
przekór ludziom złym,
z nich ułożę baśń
o tym królu, co
umarł z żalu, bo
nie mógł poznać cię
nie opuszczaj mnie

Przecież zdarza się,
że największy żar
ciska wulkan, co
niby dawno zmarł,
pól spalonych skraj
więcej zrodzi zbóż
niż zielony maj
w czas wiosennych zórz
gdy księżyca cierń
lśni na nieba tle
i z czerwienią czerń
nie chcą rozstać się
me opuszczaj mnie

Nie opuszczaj mnie
już nie będzie łez,
już nie będzie słów
dobrze jest jak jest
tylko taki kąt
mały kąt mi wskaż,
gdzie twój słychać śmiech,
widać twoją twarz,
chcę gdy słońca krąg
wzejdzie- być co dnia
cieniem twoich rąk,
cieniem twego psa
nie opuszczaj mnie


tłum. Wojciech Młynarski
*Jacques Romain Georges Brel 

Piosenka o końcu świata

Czesław Miłosz 

Rafał Malczewski

W dzień końca świata
Pszczoła krąży nad kwiatem nasturcji,
Rybak naprawia błyszczącą sieć.
Skaczą w morzu wesołe delfiny,
Młode wróble czepiają się rynny
I wąż ma złotą skórę, jak powinien mieć.
W dzień końca świata
Kobiety idą polem pod parasolkami,
Pijak zasypia na brzegu trawnika,
Nawołują na ulicy sprzedawcy warzywa
I łódka z żółtym żaglem do wyspy podpływa,
Dźwięk skrzypiec w powietrzu trwa
I noc gwiaździstą odmyka.

A którzy czekali błyskawic i gromów,
Są zawiedzeni.
A którzy czekali znaków i archanielskich trąb,
Nie wierzą, że staje się już.
Dopóki słońce i księżyc są w górze,
Dopóki trzmiel nawiedza różę,
Dopóki dzieci różowe się rodzą,
Nikt nie wierzy, że staje się już.

Tylko siwy staruszek, który byłby prorokiem,
Ale nie jest prorokiem, bo ma inne zajęcie,
Powiada przewiązując pomidory:
Innego końca świata nie będzie,
Innego końca świata nie będzie.