Spacer
Anna Achmatowa
O wierzch powozu zahaczyłam piórem,
W oczy spojrzałam mu - i serce drgnęło,
Przejęte nagle jakimś dawnym bólem,
Chociaż nieszczęścia przyczyn nie pojęło.
Pod stropem nieba i chmur skłębionych
Wieczór żałością skuty cichą.
I niby tuszem nakreślony
Buloński Lasek ze starych sztychów.
Benzyny woń i bzu aromat,
Spokój, co czujna drga udręką...
On znowu dotknął moich kolan
Prawie nieczułą, obcą ręką.
Maj 1913
przeł. Wanda Grodzieńska
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz