3.06.2013

Spacer

Anna Achmatowa
Jean Beraud

O wierzch powozu zahaczyłam piórem,
W oczy spojrzałam mu - i serce drgnęło,
Przejęte nagle jakimś dawnym bólem,
Chociaż nieszczęścia przyczyn nie pojęło.

Pod stropem nieba i chmur skłębionych
Wieczór żałością skuty cichą.
I niby tuszem nakreślony
Buloński Lasek ze starych sztychów.

Benzyny woń i bzu aromat,
Spokój, co czujna drga udręką...
On znowu dotknął moich kolan
Prawie nieczułą, obcą ręką.

Maj 1913

przeł. Wanda Grodzieńska

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz