19.07.2013

Śnij dalej

James Tate
Niektórzy ludzie przechodzą przez życie
nie napisawszy nawet jednego wiersza.
Niezwykli ludzie, którzy bez wahania
otwierają czyjeś serce albo mózg.
Chodzą oglądać baseball najzwyczajniej w świecie
i grają po kilka rundek golfa, jak gdyby nigdy nic.
Ci sami ludzie zachodzą do kościołów,
jak gdyby to była w życiu naturalna rzecz.
Inwestowanie pieniędzy to ich drugie ja.
Wspierają polityczne kampanie,
Które nie mają w sobie ani krzty poezji
i obiecują brak poezji też na przyszłość.
Wieczorami siedzą wokół stołów
i udają, że niczego im nie brakuje.
Ich dzieci wpadają na kradzieżach w sklepie
i nikt nie powie, że właśnie poezji im brakuje.
Ich pies wyje przez całą noc, samotny,
bo więcej poezji łaknie w swoim życiu.
Dlaczego tak trudno jest im dostrzec,
że bez poezji ich życie to miazmaty?
Jasne, mają swoje bankiety i uroczystości,
krokiet i polowania, zachody słońca, plaże,
koktajle na balkonach i wyścigi psów,
i całe to ściskanie się, i całowanie, a nie zapominajmy
o dobrych uczynkach, o charytatywce,
o całonocnym niańczeniu maleńkich wiewiórek,
o napełnianiu karmników w zimowe miesiące,
o pomocy nieznajomej przy wymianie koła.
Jednak ciągle odczuwa się ów przykry odór
lekkiego rozkładu, delikatny i zawsze obecny.
Przechadzają się dumni i bladzi jak zwyciężcy.
Mają łatwość mówienia, dowcip i układność.
Kiedy są sami, co zdarza się rzadko, to zdębiali
gapią się godzinami w swoje lustrzane odbicia.
Było coś, co chcieli powiedzieć, lecz nic z tego:
- I jeżeli ustawimy statuetkę nosorożca
tuż obok pincety i okrążymy pokój trzy razy,
nauczymy się jodłować, zgolimy głowy, przywołamy
zza grobów naszych zmarłych przodków –
z punktu widzenia poezji to wciąż klapa i bankructwo.
Nie zanotowałeś nawet jednej spółgłoski.
Jesteś człowiekiem, który zmierza donikąd,
trwoni zasadniczą treść swojego życia, traci
głowę dla jednego nic za drugim, i tak w kółko.
Tamten świat nie potrwa może aż tak długo.
Promienna miłość czasu dzieciństwa,
sekretny kod radości wiecznej i bólu,
fantazyjne kreseczki pod powiekami:
całodzienna, całonocna medytacja, pętla
nadziei, ziarnko pragnienia, czysta pospolitość
życia poszukująca poprzez poezję zbawienia
albo łóżka, żeby się położyć, łączyć, odrywać,
badać, sycić znaczeniem rozrzutny mozół dnia.
Lecz okrucieństwem byłoby oczekiwać zbyt wiele.
To jest rzadka odmiana ptaka,
która wymyka się wszelkim kategoriom.
Jego piosenka jest niemal niesłyszalna.
Jest jak ważka, która pojawia się we śnie
to tam, to tu, tam i znowu tu –
bursztynowe skrzydełko w niskim locie,
wzbijające się w górę i znikające z oczu.
A ten sen ma ból w swoim sercu,
którego cuda są wielorakie,
lub przynajmniej tak się o tym mówi.

przełożyła Barbara Bernhardt
*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz