Czytając Miłosza
Adam Zagajewski
Znów czytam Pańskie wiersze
spisane przez bogacza, który wszystko zrozumiał,
i przez biedaka, któremu zabrano do,
przez emigranta i samotnika.
Pan zawsze chce powiedzieć więcej
niż można – ponad poezję, w górę, w stronę wysokości,
ale i w dół, tam gdzie dopiero się zaczyna
nasz region, pokornie i nieśmiało.
Pan mówi niekiedy takim tonem
że – naprawdę – czytelnik
przez chwilę wierzy,
że każdy dzień jest świętym
i że poezja, jakby to wyrazić,
sprawia, iż życie jest zaokrąglone,
pełne, dumne, nie wstydzące się
doskonałej formuły.
Dopiero wieczorem,
gdy odkładam książkę
wraca zwyczajny zgiełk miasta -
ktoś kaszle, płacze, ktoś złorzeczy.
z tomu „Anteny”, 2005
z tomu „Anteny”, 2005
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz