24.11.2013

Rozczarowana i szczęśliwa

Anna Świrszczyńska

Brent Lynch

przede mną idzie mężczyzna
cienki w biodrach, wysmukły
jak dym z komina.

idzie niosąc w sobie
swoje męskiem myśli, których nie znam,
tajemnicę - można by rzec -
męskości.

odwrócił się.
to przecież tylko mój mężczyzna.
włożył inny płaszcz, dlatego nie poznałam.
znika urok,
ta twierdza jest już zdobyta.

wyciągam ręce, śmiję się,
rozczarowana i szczęśliwa
biegnę ku niemu
jak ku samej sobie.


Rozmowa z siostrą

Romana Brandstaettera

Posłuchaj, siostro…
Co tutaj zostawiam?

Matkę,
Dla której zawsze byłem
Powodem smutku i
    niepokoju.

Garść znaków nutowych,
W których na próżno
    zamknąć
Moją biedę człowieczą.

Kilku dobrze urodzonych
     znajomych
O których Mickiewicz
Zawsze mówił z
    przekąsem.

Dwie kobiety,
O których może nie warto
     pamiętać.
I tę trzecią,
Która jest kolcem w mej
     ranie.

Posłuchaj, siostro…
Zostawiam serce….

Po mojej śmierci
Zabierz je z sobą w urnie
     do Polski,
Do tej jedynej
Złotowłosej,
Niezastąpionej i wiernej,
Za którą jednak nie
    umiałem walczyć,
Za którą jednak nie
    umiałem zginąć.

Czy trudniej jest umrzeć
     na polu bitwy,
Niż na puchowych
poduszkach?
Odpowiedź znają
Nieustępliwe Erynie…

Posłuchaj, siostro…
Zostawiam jeszcze garść
    polskiej ziemi,
Którą dostałem od moich
    przyjaciół
Gdy opuszczałem na zawsze
    Warszawę.
Jest tam w szufladzie…
W woreczku…
Niechaj tę ziemię na mój
    grób wysypią…

Gest sentymentalny?
Teatralny gest?
W zwierciadle śmierci
Wszystko jest prawdą;
I nic nie jest gestem.
Posłuchaj, siostro…
Kocham tę ziemię…
Z tej ziemi jestem.

Wiersz ten mówi o sercu,  relikwii, jaką Polska otrzymała po Chopinie
 z tomiku „Pieśń o życiu i śmierci Chopina”
 Roman Brandstaetter

 Stworzenie człowieka

 U stóp wzgórza,
 do którego po złocistej łące
 Zmierzają lwy i owce,
 Wilki i jelenie,
 Siedzi
 Człowiek

 Stojący obok
 Bóg
 Przekazuje mu promień
 Swojego oddechu.

 Człowiek zaczyna żyć.
Rozłożył ręce.
 Podniósł głowę.
Patrzy na Boga.
 I z nieukrywaną zazdrością:

 Mój sobowtór.
 Roman Brandstaetter



Litania o zbawienie od głupoty


Zbaw nas od głupoty, Panie!
Jesteśmy solą zwietrzałą i bezużyteczną.

Nie umiemy żyć,
Nie umiemy myśleć,
Nie umiemy patrzeć,
Nie umiemy słyszeć,
Nie umiemy niczego przewidzieć,
Nie umiemy z nieszczęść
Wyciągnąć zbawiennych nauk,
I tak wspinamy się
- Zgraja ludzi
Opętanych żądzą zdobywania -
Po stromej drabinie złudzeń,
A jej szczeble pękają i łamią się
Pod ciężarem naszych nierozważnych kroków.

Czyniąc wszystko na przekór zdrowemu rozsądkowi
I przyrodzonej skłonności do trwania,
Idziemy urojoną drogą
Do urojonego celu,
W klęskach naszych upatrujemy zwycięstwa,
W zwycięstwach nie widzimy zarodków klęski,
W nonsensie upatrujemy sens,
A mowę,
Ten przywilej i chlubę naszego wybraństwa
Uczyniliśmy narzędziem pustej paplaniny
I brzydoty,
I jadowitego kłamstwa,
Na którym usiłujemy zbudować
Wielkość człowieka.

Boże nieskończonej mądrości,
Stworzycielu doskonałego kosmosu
I najpiękniejszej ziemi,
Nieśmiertelnej duszy
I mózgu,
I szarych komórek,
I pięciu zmysłów,
I wolnej woli,
Wyzwól nas z drapieżnych szponów głupoty
Tej czarnookiej kusicielki,
Wabiącej nas na wszystkich rogach historii
Jak na rogach ulic,
Od tej sprawczyni
Naszych błazeńskich zamiarów i czynów,
I upadków,
I jałowego życia,
I daj nam mądrość oczyszczenia,
Nam,
Synom ziemi,
Soli zwietrzałej i bezużytecznej.

PSALM 121



Ku górom wznoszę moje oczy,

Skąd przyjdzie dla mnie pomoc?

Pomoc dla mnie przyjdzie od Pana,
który stworzył niebo i ziemię.
On nigdy nie zezwoli potknąć się twojej nodze
i nigdy nie zdrzemnie się twój stróż,
albowiem nie zdrzemnie się i nie zaśnie
Stróż Izraela.

Pan jest twoim stróżem,
Pan jest twoim cieniem po twojej prawicy.
Za dnia nie porazi cię słońce
ani księżyc w nocy.

Pan osłoni cię przed wszelkim złem,
osłoni duszę twoją.
Pan osłoni twoje wyjście i twój powrót,
teraz i na wieki.

tłum. Roman Brandstaetter