Z lat dziecięcych
Bolesław Leśmian
Przypominam – wszystkiego przypomnieć nie zdołam:
Trawa... Za trawą –
wszechświat... A ja – kogoś wołam.
Podoba mi się własne
w powietrzu wołanie –
I pachnie macierzanka
– i słońce śpi – w sianie.
A jeszcze? Co mi jeszcze z lat dawnych się marzy?
Ogród, gdzie dużo
liści znajomych i twarzy –
Same liście i
twarze!... Liściasto i ludno!
Śmiech mój – w końcu
alei. Śmiech stłumić tak trudno!
Biegnę, głowę
gmatwając w szumach, w podobłoczach!
Oddech nieba mam – w
piersi! – Drzew wierzchołki – w oczach!
Kroki moje już dudnią po grobli – nad rzeką.
Słychać je tak
daleko! Tak cudnie daleko!
A teraz – bieg z
powrotem do domu – przez trawę –
I po schodach, co
lubią biegnących stóp wrzawę...
I pokój, przepełniony
wiosną i upałem,
I tym moim po kątach
rozwłóczonym ciałem –
Dotyk szyby –
ustami... Podróż – w nic, w oszklenie –
I to czujne,
bezbrzeżne z całych sił – istnienie!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz