30.04.2015

Nie narodzona
 Anna Świrszczyńska

Jestem jeszcze nie narodzona,
 na pięć minut przed narodzeniem.
 Mogę się jeszcze cofnąć
 w swoje nienarodzenie.
 Oto już dziesięć minut przed,
 oto już godzina przed narodzeniem.
 Cofam się,
 idę,
 biegnę
 w swoje minus życie.

Idę swoim nienarodzeniem jak tunelem
 o niesamowitych perspektywach.
 Dziesięć lat przed,
 sto pięćdziesiąt lat przed,
 idę, dudnią moje kroki,
 fantastyczna podróż przez epoki,
 w których mnie nie było.

Jakże długie jest moje minus życie,
 nieistnienie tak bardzo przypomina nieśmiertelność.

Oto romantyzm, gdzie mogłabym być starą panną,
 oto renesans, gdzie byłabym
 brzydką i niekochaną żoną złego męża,
 średniowiecze, gdzie nosiłabym wodę w oberży.

Idę wciąż dalej,
 jakie echo,
 dudnią moje kroki
 przez moje minus życie,
 przez odwrotność życia.
 Dochodzę do Adama i Ewy,
 już nic nie widać, ciemno.
 Tutaj już umiera moje nieistnienie
 nieważną śmiercią matematycznej fikcji.
 Nieważną jak byłaby śmierć mojego istnienia,
 gdybym się urodziła naprawdę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz