Nie narodzona
Jestem jeszcze nie narodzona,
na pięć minut przed
narodzeniem.
Mogę się jeszcze
cofnąć
w swoje
nienarodzenie.
Oto już dziesięć
minut przed,
oto już godzina przed
narodzeniem.
Cofam się,
idę,
biegnę
w swoje minus życie.
Idę swoim nienarodzeniem jak tunelem
o niesamowitych
perspektywach.
Dziesięć lat przed,
sto pięćdziesiąt lat
przed,
idę, dudnią moje
kroki,
fantastyczna podróż
przez epoki,
w których mnie nie
było.
Jakże długie jest moje minus życie,
nieistnienie tak
bardzo przypomina nieśmiertelność.
Oto romantyzm, gdzie mogłabym być starą panną,
oto renesans, gdzie
byłabym
brzydką i niekochaną
żoną złego męża,
średniowiecze, gdzie
nosiłabym wodę w oberży.
Idę wciąż dalej,
jakie echo,
dudnią moje kroki
przez moje minus
życie,
przez odwrotność
życia.
Dochodzę do Adama i
Ewy,
już nic nie widać,
ciemno.
Tutaj już umiera moje
nieistnienie
nieważną śmiercią
matematycznej fikcji.
Nieważną jak byłaby
śmierć mojego istnienia,
gdybym się urodziła
naprawdę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz