Krzysztof Cezary Buszman
Podróż VII
Za własnym krokiem po ulicy
Idę, a Bóg je wszystkie liczy
Choć w jaką bym nie poszedł stronę
Są one dawno policzone.
A kiedy mnie spotyka dramat
Mogę najwyżej się załamać
Ale specjalnie się nie męczę
Gdy po raz setny wstaję z klęczek.
Bo ja wolę być gówniarzem
Co się nie wyleczył z marzeń
Bo najbardziej wciąż się błaźnię
Biorąc życie na poważnie!
Przed swą legendą nie uciekam
Choć trzymam od niej się z daleka
I tak mój związek z dobrym życiem
Ma się do dzisiaj znakomicie.
Po każdy się pochylam grosik
Bym się o niego już nie prosił
Bo zawsze przecież ten mniej płacze
Kto jest szczęściarzem, nie bogaczem!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz