23.06.2016

Anna Świrszczyńska


Południe

Gotowały się góry
drzewa oliwne śpiewały bardzo cudnie.
Człowiek boży
przyszedł ku dziewkom u studniej.

Klaskały w ręce pagórki,
szklane gaje pieniły się w wietrze.
Dziewce z kanarkowych włosów
kapie i brzęczy gęste powietrze.
Zielona ryba
patrzy okiem z fryzowanej strugi.
Wykluwają się w niebie
esencjonalne papugi.
Osłowie wołali się dzicy
po górach, u oliwnego drzewa.
Ulicą idzie Widzący. Śpiewa.
Szczeniec Iwowy przypadł mu do pięty
z różową gębą, ziejąc wielki i śliczny.
Wziął w łapę krzyż i stał się w talii wcięty.
Wziął tarczę i stał się heraldyczny.
Rzekł Widzący ku dziewkom – bardzo ścisły:
– Co jest wieczność albo prawda jest czyja?
Nagle słowa mu prysły,
a góry zaśmiały się: – Mijam.
Więc angieły stanęły wkoło
i zaczęły po rajsku krzyczeć.
Posadziła się z nogami na obłok
w zielonej suknie Teologia – Beatrycze.
A on podniósł mocen palec i wołał:
"Wieczność. Wieczność. Oto chwilę przygwożdżę."
Alić świat jak u van Gogha,
był niby Przemienienie i drożdże.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz