26.04.2018


Julia Hartwig
Van Gogh
Buty chrześcijanina

Poznaję je, te buty, na nogach człowieka
którego kocham miłością bliźniego i przyjaciela.
Myślę: to są właśnie buty chrześcijanina, mocne
i niedbale przystające do nogi, zawsze źle oczyszczone.
Między Krakowem, Warszawą i dalekimi szlakami świata
chodziły te buty nie bojąc się deszczu ani ostrych kamieni.
Widziałam je pod skałą w Tatrach, gdzie zginął Karłowicz
i na odtajałej łące, gdzie rozanielone wiosną
grzęzły wśród mrugania żółtych kaczeńców.
W przyklęknięciu widać ich steraną podeszew
ze stemplami miejsc cudownych
po których biegał święty Franciszek
i gdzie na kamień katedry upadł zamordowany biskup Romero.
Te buty chętnie nadrabiały drogi przez galerie sławnych obrazów,
przed nimi Syn Marnotrawny odkrył wygolone ciemię
swojej okrągłej głowy,
odlatujący z domu Tobiasza Anioł
odsłonił tajemnicę wiązania swoich skrzydeł.
Bywało, że przypiekał je wulkan świętego gniewu
i chłodziły lodowce teologicznych rozważań.
Na ogół jednak głowę posyłając w obłoki
same trzymały się ziemi.
Jeśli poprosisz o te buty,
właściciel odstąpi ci je bez wahania.
Nie wiadomo jednak
czy wciąż jeszcze będą to na tobie
buty chrześcijanina.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz