Robert Bly
Stojąc pod drzewem wiśni nocą
dla Rappsów
Kołyszą się konary wiśni. To ramiona zapowiadające muzykę, ręce poruszające się za nutą, która rozebrzmi za chwilę. Kiście kwiatów spoglądające ciężko w dół są twarzami kobiet, w których nie ma do nas gniewu, kiedy pełni wybaczenia oddajemy płatki ziemi. I ja kołyszę się podobnie jak gałęzie, jakbym znajdował się w potężnych wąwozach ledwo dosięgając dna i posuwał się z biegiem wody wśród plątaniny cienkich różek cedru, obracany bezustannie przez prąd chmurnej wiosennej rzeki podążającej ku swojemu ujściu.
Cały dzień włóczyłem się nad morzem. Czasem schodziłem ze skał na brzeg i siadałem wśród czarnych małży. Wreszcie jestem tu znowu, w ogrodzie, gdzie powietrze nocy jest pełne czułości i gwiazdy tworzą przejrzysty rąbek wokół gór. I jestem ludzkim stworzeniem, które stoi w ciemności i patrzy w drzewo wiśni, kołyszące się nad nim pod nocnym niebem w pobliżu morza.
tłum. Julia Hartwig
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz