Przebudzenia
Ludmiła Marjańska
Jarosław Polanek
Rozchodzimy się rano, by spotkać wieczorem,
spotykamy wieczorem, aby rozejść rano.
Noc spędzamy osobno, chociaż śpimy razem.
Każde z nas jest z kimś innym
albo jest kim innym,
spogląda w puste okno, puka w otwarte drzwi,
w lęku chce przebudzenia.
Albo śpimy osobno, ale sen nas łączy:
razem idziemy przez podgórskie łąki
drobnolistnych rumianków, czerwonego szczawiu,
trzymamy się za ręce, kładziemy na miedzy
pośród wysokich srebrnołuskich zbóż,
wypłaszając kuropatwę z gniazda.
Nad nami krąży jastrząb, a może myszołów,
zakreśla obręczą myśliwca
niebo koloru września,
ta sama cisza trwa
zatrzymana na chwilę, na czterdzieści lat.
Wstajemy obcy sobie, w różnych stronach świata,
w lodach Arktyki, na piaskach Sahary,
ażeby jeszcze jeden wspólny dzień osobno
przewlekać przez złote obrączki.

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz