19.03.2013

Przebudzenia

Ludmiła Marjańska

 Jarosław Polanek

Rozchodzimy się rano, by spotkać wieczorem, 

spotykamy wieczorem, aby rozejść rano. 

Noc spędzamy osobno, chociaż śpimy razem. 

Każde z nas jest z kimś innym 
albo jest kim innym, 
spogląda w puste okno, puka w otwarte drzwi, 
w lęku chce przebudzenia. 

Albo śpimy osobno, ale sen nas łączy: 
razem idziemy przez podgórskie łąki 
drobnolistnych rumianków, czerwonego szczawiu, 
trzymamy się za ręce, kładziemy na miedzy 
pośród wysokich srebrnołuskich zbóż, 
wypłaszając kuropatwę z gniazda. 
Nad nami krąży jastrząb, a może myszołów, 
zakreśla obręczą myśliwca 
niebo koloru września, 
ta sama cisza trwa
zatrzymana na chwilę, na czterdzieści lat. 

Wstajemy obcy sobie, w różnych stronach świata, 
w lodach Arktyki, na piaskach Sahary, 
ażeby jeszcze jeden wspólny dzień osobno 
przewlekać przez złote obrączki. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz