On pukał do drzwi naszych
Ernest Bryll
On pukał do drzwi naszych. A my zatajeni
Z zaciśniętym
oddechem siedzieliśmy w ciszy
I każdy z nas udawał
- pukania nie słyszy.
On pukał do drzwi
naszych. A my przytuleni
Do betonowych ścianek
naszego mieszkania,
Do mebli z takim trudem
znalezionych w sklepach
Do makatek, co kryły
na tynku spękania,
Chcieliśmy mieć choć
chwilę spokoju...
On czekał.
Przez drzwi z
cieniutkiej dykty słychać, jak waliło
Jego serce. Nierówno.
Jakby zadyszane.
Pewno dlatego, że
miał w sercu ranę
Albo może zwyczajnie
winda nawaliła
I szedł pieszo na
piętra...
Jak my właziliśmy
Z tą ciężką szafą,
wersalką i stołem,
On dyszał teraz - jak
my dyszeliśmy.
Żeby zamienić ściany
tak więzienne gołe
W miękkość
mieszkania...
- Panie, może potem
Jak kurz zetrzemy z
podłóg. Jak wróci ochota
Zobaczyc kogoś.
Nie stój nam za
drzwiami,
Nie człap po nocach
pustymi schodami,
Nas teraz w domu nie
ma. My nie wiemy sami
Czy tam w sobie
jesteśmy...
z tomiku Sadza, 1982

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz