14.08.2014

Poeta
 Czesław Miłosz


On powie tym, co wiernych liczą,
 Że powołaniu służył swemu.
 Zaśmieją się i nie dosłyszą.
 Bawiąc się, zapytają: "Czemu?"

Późno zrozumie, osaczony,
 Kiedy go zwarty szyk otoczy,
 Że nie ma w taki dzień obron""y
 Bo nikt mu nie śmie spojrzeć w oczy.

I język jego z dwupłomienia
 Co śmierć zadaje niewidzialną
 Do ostatniego będzie tchnienia
 Kąsać satyrą pożegnalną.

Spojrzy w twarz swoich wielkich braci:
 W ich słowach była prawda szczera,
 Powinien wiedzieć jak się płaci
 Kto z młodu zawód ten obiera.

Usłyszy, gdy go chirurg wezmie:
 "My krzywdy twojej tu nie chcemy,
 Pierś otworzymy bezboleśnie,
 Węgiel gorący z niej wyjmiemy.

Żyć będziesz od cierpienia wolny.
 Poczytność damy ci i sławę.
 Niech wiersz twój, zamiast toczyć wojny,
 Kształcącą ludziom da zabawę"

Stanie się tak. I popiół szary
 Zakryje strony jego pisma.
 Choć będą śniły się koszmary
 Nikt do nich głośno się nie przyzna.

A ty nie raduj się, człowieku,
 Że zgon poety grają bębny.
 Z płaczem go wspomną wnuki wieku.
 Bardziej niż sądzisz był potrzebny.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz