5.05.2013

Ta nasza młodość
Tadeusz Śliwiak

Ona jest wśród kamieni
Rwącym światłem strumyka
Wiewiórkami po drzewach
po gałęziach pomyka
Ona iskrą w kamieniu
Ona mlekiem w orzeszku
Ona świata ciekawa
Jak miedziany grosik w mieszku
Ta nasza młodość
z kości i krwi
Ta nasza młodość
co z czasu kpi
Co nie ustoi w miejscu zbyt długo
Ona co pierwszą jest
...potem drugą...
Ona kwiatem we włosach
Octem w jabłkach jest pierwszym
Gorzką pianą na piwie
w świata gwarnej oberży
Buntem jest niespełnionym
co na serce umiera
Ona tylko to daje
co innemu zabiera
Ta nasza młodość
z kości i krwi
Ta nasza młodość
co z czasu kpi
Co nie ustoi w miejscu zbyt długo
ona co pierwszą jest
...potem drugą...

Życie nie stawia pytań

Agnieszka Osiecka
http://walaprzemyslaw.blogspot.com/

Życie nie stawia pytań
Życie po prostu jest
Czasem zębami zgrzyta
A czasem łasi się jak pies

A Ty który wszystko wiesz
Znasz wszystkie kwasy i zasady
Powiedz nam jak to jest
Po tamtej stronie lady
A Ty który wszystko znasz
Terminy święta i zagłady
Powiedz nam jak jest tam
Po tamtej stronie lady

Czy się tam sieje zboże
Czy się po prostu trwa
Czy jest tam jakieś morze
Czy jest taki ktoś jak ja

Życie nie daje nagród
Życie nie daje wiz
Życie to trochę szabru
A bardzo rzadko czysty zysk 

A Ty który wszystko wiesz
Znasz wszystkie kwasy i zasady
Powiedz nam jak to jest
Po tamtej stronie lady
A Ty który wszystko znasz
Terminy święta i zagłady
Powiedz nam jak jest tam
Po tamtej stronie lady

http://www.youtube.com/watch?v=FdeU8lDNvpQ

Samotność

Jan Rybowicz
"Muzyka samotności"- Sonia Pajgert

Nie można być samotnym.
Trzeba opiekować się kimś,
kimkolwiek.
Dzieckiem, drugim człowiekiem,
kotem, psem albo rybką w akwarium.
Albo samym sobą.
Albo Panem Bogiem w kościele.
Ale nie można być samotnym.
Opiekować się gwiazdami,
swoim osobowym samochodem,
prawem, moralnością, pogodą.
Aby tylko nie być sam.
Bo samotność
jest naprawdę
nie do zniesienia.
Jest śmiertelną chorobą.
W stu procentach śmiertelną.

Podczas gdy on...

Jan Rybowicz

A więc czego zazdrościcie artyście?
Bezsennych nocy?
Anioła śmierci,
który jest jego codziennym aniołem stróżem?
Czy zazdrościcie mu stugębnej plotki morderczej,
kiedy on pragnie jedynie zrozumienia?
Czy sławy, która jest niczym,
w dodatku bardzo uciążliwym?
A więc czego zazdrościcie artyście?
Tego, że na głos wyrykiwał to,
o czym wy baliście się nawet myśleć?
A może zazdrościcie mu tego, że wreszcie umarł,
podczas gdy wy nadal zadręczacie się nawzajem
w tym ziemskim piekle?
Wy, którzy unikacie nawet
wzmianki o swojej śmierci,
podczas gdy on całe życie
przygotowywał się do niej pokornie.

1976
Życiorys
Jan Rybowicz

Zacząłem umierać
26 maja 1949 roku w Koźlu,
o trzynastej z minutami,
prawdopodobnie w niedzielę.
Urodziłem się
18 listopada 1976 roku w Krakowie,
na łamach „Gazety Krakowskiej”.
Moim ojcem jest William Faulkner.
Moją matką jest Maria Jasnorzewska-Pawlikowska.
Ojcem chrzestnym Willy Szekspir,
zresztą nieżyjący już od około
trzystu lat.
Moi bracia,
odkąd zostali poetami,
zadzierają nosa.
Mimo to
znoszę ich.
Nasza jedyna siostrzyczka
odeszła przed kilkoma latami
do Krainy Wiecznego Pisania.
Wołaliśmy na nią Halina Poświatowska.
Moich pozostałych krewnych i pociotków
nie zdołam chyba wymienić
wszystkich.
Kto ciekaw,
niech zajrzy do słowników pisarzy.
Najlepiej zacząć alfabetycznie od
Słownika Pisarzy Angielskich i Amerykańskich…
Jestem twórcą baniek mydlanych,
Które – podobno –
są ludziom równie niezbędne
jak chleb.
Jan Rybowicz (1949-1990), polski poeta, prozaik.

W środku życia

Tadeusz Różewicz

Izabela Gajewska 

Po końcu świata
po śmierci 

znalazłem się w środku życia 

stwarzałem siebie 
budowałem życie 
ludzi zwierzęta krajobrazy 
to jest stół mówiłem to jest stół 
na stole leży chleb nóż 
nóż służy do krajania chleba 
chlebem karmią się ludzie 
człowieka trzeba kochać 
uczyłem się w nocy i w dzień 
co trzeba kochać 
odpowiadałem człowieka 
to jest okno mówiłem 
to jest okno 
za oknem jest ogród 
w ogrodzie widzę jabłonkę 
jabłonka kwitnie 
kwiaty opadają 
zawiązują się owoce 
dojrzewają 
mój ojciec zrywa jabłko 
ten człowiek który zrywa jabłko 
to mój ojciec 
siedziałem na progu domu 
ta staruszka która 
ciągnie na powrozie kozę 
jest potrzebniejsza i cenniejsza 
niż siedem cudów świata 
kto myśli i czuje 
że ona jest niepotrzebna 
ten jest ludobójcą 
to jest człowiek to jest drzewo to jest chleb 
ludzie karmią się aby żyć 
powtarzałem sobie 
życie ludzkie jest ważne 
życie ludzkie ma wielką wagę 
wartość życia 
przewyższa wartość wszystkich przedmiotów 
które stworzył człowiek 
człowiek jest wielkim skarbem 
powtarzałem uparcie 
to jest woda mówiłem 
gładziłem ręką fale 
i rozmawiałem z rzeką 
wodo mówiłem 
dobra wodo 
to ja jestem 
człowiek mówił do wody 
mówił do księżyca 
do kwiatów deszczu 
mówił do ziemi 
do ptaków 
do nieba 
milczało niebo 
milczała ziemia
jeśli usłyszał głos 
który płynął 
z ziemi wody i nieba 
to był głos drugiego człowieka 

Maj 

Józef Baran

Isak Lewitan


brnąłem do ciebie maju
przez zawieje listopada
i styczniowe zaspy
przez szpitalne białe
korytarze zimy
w których słońca
tyle co na lekarstwo
teraz blaskiem oślepiony
cały zanurzony
w Jordanie pogody
zapomniałem o zmęczeniu
maj tylko i maj dookoła
płyną przeze mnie
majowe dmuchawce
wdycham woń
wszystkich bzów i jaśminów
w dzieciństwie naręczami
targanych

śpi w twoim wnętrzu chłopiec
z wypiekami na twarzy
pochylony rozpoznaję w nim
swój pierwszy zachwyt

z twoich ziaren gorczycznych
wyrosną drzewa - maju

strudzonemu pielgrzymką
ulżyj dodaj wiary

z tomu "Pędy i pęta", 1984